Rozdział VI
- Ty jesteś nie normalny - zaczęłam z grubej wchodząc do pokoju . - Jak mogłeś ? Dlaczego ? Co Ci odbiło ? Chciałeś widzieć jak cierpię , jak przeżywam twoje odejście ? Tego chciałeś ?
- Ja mam raka rozumiesz ? W każdej chwili mogę umrzeć - zaczął równie ostro .
- Ja nie daje rady rozumiesz ? Za bardzo Cię kocham , żebym dała Ci odejść . - po tych słowach usiadłam na skraju łóżka i zaczęłam płakać jak małe dziecko .
- Tylko nie płacz . Ja wiem nie powinienem , ale nie chciałem żebyś widziała jak cierpię . Jak z dnia na dzień mój stan się pogarsza.
- Gdybyś tylko zaczął walczyć , twój stan zdrowia był by lepszy .
- Chodź - powiedział wskazując na łóżko . Może nie minęła minuta jak leżałam już w objęciach najwspanialszego chłopaka na całym świecie , zasypiając przy tym jak niemowlak .
Obudziłam się gdzieś około godziny szesnastej .
- Przepraszam , że usnęłam , ale po dzisiejszej nocy byłam bardzo zmęczona - wyszeptałam schodząc z łóżka
- E tam nic się nie stało .
- No , ale mimo wszystko to ty powinieneś odpoczywać a nie ja . Chcesz z sąd kiedyś wyjść , czy zamierzasz siedzieć tu do końca życia ?
- No to w takim razie długo tutaj nie posiedzę.
- A ty znowu zaczynasz ? Proszę bardzo zabij się . No zrób to ! Ja nie zamierzam na to patrzeć żegnam . - wygarnęłam mu po czym zaczęłam zmierzać w kierunku drzwi .
- Jak teraz wyjdziesz możesz już nigdy nie wracać - krzyknął gdy byłam już w progu .
- Skoro tego chcesz - wyszłam. Idąc przez korytarz ludzie patrzyli na mnie jak bym była nie z tej planety . Owszem płakałam , miałam rozmazany makijaż , ale co w tym niezwykłego ? Ostatnimi czasy stało się to dla mnie rutyną , codziennością . W drodze do windy spotkałam Adriana .
- Jak by coś się działo to dzwoń . Bo ja jak na razie nie zamierzam tu przychodzić .
- Coś się stało ? - zapytał zaniepokojony .
- Zapytaj się Marcina , za pewne ci powie . - powiedziałam wsiadając do windy . Gdy wyszłam z tego okropnego miejsca zwanego szpitalem ruszyłam w kierunku plaży . Wtedy zadzwonił telefon .To był Marcin . Odrzuciłam połączenie . Nie miałam ochoty z nim rozmawiać .
- nie teraz - pomyślałam , po czym wyłączyłam telefon . Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu . Usiadłam wsłuchując się w szum morza . Siedziałam tak przez kilka godzin , do momentu w którym słońca zaszło za horyzont . Wtedy też wyjęłam telefon z torebki próbując go włączyć . Po włączeniu na wyświetlaczu widniał napis " 34 nieodebranych połączeń " , a wszystkie należały one do Marcina .Postanowiłam od dzwonić . Wiedziałam , że powinnam .
- Emi ja umieram - usłyszałam przestraszony głos Marcina po drugiej stronie słuchawki . - Proszę przyjedź szybko. Błagam . !
- Ale , że jak to ? - zapytałam po czym zaczęłam biec tak szybko jak tylko mogłam .Biegnąc w kierunku szpitala nie zobaczyłam ani jednej żywej duszy , a w myśli miałam tylko jedno postanowienie ' zdążę ' . Wbiegając do szpitala a potem do pokoju , liczyłam na to , że będzie leżał tam cały i zdrowy , lecz i tu się pomyliłam .
nawet go nie uśmiercaj !
OdpowiedzUsuńza je świetne ! ; ***