Następnego ranka obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Zwlekłam się z łóżka sprawdzając godzinę, była szósta rano. Podeszłam do drzwi. Otwierając je zwaliło mnie z nóg.
- Co Ci się stało ? - zapytałam, gdy przed moimi oczami stanął zakrwawiony brunet.
- Nie dałem im kasy za koke, więc mnie skopali. - usłyszałam głos Marcina.
- Ile ? - zapytałam opierając się o ścianę.
- Nie ważne - odpowiedział siadając na schodach.
- Marcin przychodzisz do mnie cały zakrwawiony. Pobili Cię bo bierzesz od nich koke, a ty mi mówisz, że nie ważne ?
- Ja już pójdę. - powiedział, a chwile potem wstał i zaczął schodzić.
- Czekaj - szepnęłam łapiąc go za nadgarstek.
Brunet odwrócił się w moją stronę kierując wzrok na koszulkę, o którą obijały się spadające łzy.
- Ja nie wiem dlaczego przyszedłem. Może chciałem poczuć zapach Twoich perfum pomieszanych z szlugami. Może zatęskniłem za Twoim uśmiechem i tymi ustami.- wyszeptał przyciągając mnie do siebie, a chwile potem musnął lekko moje usta.
- Ja nie mogę - szepnęłam
- Codziennie dajesz mi nadzieje. Mówiłaś, że nie wrócisz - wróciłaś. Mówiłaś, że z nami koniec, a ja ci mówię, że to dopiero początek - powiedział po czym wypuścił mnie ze swoich objęć i odszedł.
Nie zatrzymywałam go. Usiadłam na schodach i wsłuchiwałam się w bicie własnego serca. Po policzku powoli spływały łzy, a bezradność nie dawała im przestać. Po raz kolejny poczułam jak wali mi się życie. Owszem z jednej strony kochałam Dawida, ale z drugiej strony był Marcin. To było pewne ten medal miał dwie strony, lecz którą ja miałam wybrać ? Wtedy poczułam na Sobie czyjś wzrok. Obok mnie usiadła znajoma mi osoba. Spojrzałam na nią, a później opuściłam głowę w dół. Chłopak siedział obok mnie milcząc, po czym wyciągnął paczkę szlug z kieszeni i podał mi jednego z nich. Odpaliłam go i zaciągnęłam się dopuszczając dym do płuc.
- Odpuść ich Sobie obojgu - usłyszałam Mateusza, który powoli odchodził.
Ja również wróciłam do domu. Złapałam za telefon sprawdzając godzinę była siódma. Za godzinę zaczynała się pierwsza lekcja, lecz postanowiłam, że i tego dnia nie pójdę do szkoły. Wzięłam długą kąpiel ubrałam ulubiony dres i usiadłam z kubkiem gorącego kakao na parapecie w sypialni. Spoglądałam przez okno na ludzi, którzy spieszyli się do szkoły czy pracy. Moją uwagę przykuła pewna para. Widać było, że się kłócili, w oczach dziewczyny widziałam zmieszanie, natomiast chłopak miał w oczach łzy. Uchyliłam lekko okno, gdyż na dworze było dość ciepło. Wtedy usłyszałam czyjś krzyk :
- Wybieraj albo ja albo on.
Spojrzałam na dziewczynę - przykucnęła. Dobrze wiedziałam w jakiej sytuacji się znalazła. Dobrze znałam ten ból i lęk przed tym, że po wyborze możne stracić jednego z nich.
- Mateusz ma racje - powiedziałam sama do siebie schodząc z parapetu, i zmierzając w kierunku garderoby. Założyłam na siebie siwą bluzę, ciemne rurki i czarne conversy. Po drodze złapałam jeszcze tylko za telefon i wyszłam. Nie miałam pojęcia do kąt zmierzam. Szłam przed siebie. Po pewnym czasie usiadłam na jakiejś ławce w nieznanej mi dzielnicy.
- Nie powinnaś być tu sama - usłyszałam z tyłu męski głos.
- Teraz już nie jestem, czego bardzo żałuje. Mógłbyś mnie zostawić ? - zapytałam odwracając się w stronę mężczyzny, lecz jego już za mną nie było.
- Dziwne - pomyślałam wyciągając z kieszeni telefon, który właśnie powiadomił mnie, że dostałam sms-a.
" Emilia tu Radek uświadom Marcina, że chciałbym w końcu siano za kokę.
Pozdrawiam jego ulubiony diler. "
Ta wiadomość zdecydowanie wybiła mnie z równowagi. Nie wiedziałam co tak na prawdę mam już o tym wszystkim myśleć.
mówiłam że się nie poddam,
ale prawda jest taka , że już dawno bym się poddała
gdyby nie Ania <3
dziękuje Ci :*