sobota, 30 lipca 2011

Rozdział XXVI

Rozdział XXVII

Następnego ranka obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Zwlekłam się z łóżka sprawdzając godzinę, była szósta rano. Podeszłam do drzwi. Otwierając je zwaliło mnie z nóg.
- Co Ci się stało ? - zapytałam, gdy przed moimi oczami stanął zakrwawiony brunet.
- Nie dałem im kasy za koke, więc mnie skopali. - usłyszałam głos Marcina.
- Ile ? - zapytałam opierając się o ścianę.
- Nie ważne - odpowiedział siadając na schodach.
- Marcin przychodzisz do mnie cały zakrwawiony. Pobili Cię bo bierzesz od nich koke, a ty mi mówisz, że nie ważne ?
- Ja już pójdę. - powiedział, a chwile potem wstał i zaczął schodzić.
- Czekaj - szepnęłam łapiąc go za nadgarstek.
Brunet odwrócił się w moją stronę kierując wzrok na koszulkę, o którą obijały się spadające łzy.
- Ja nie wiem dlaczego przyszedłem. Może chciałem poczuć zapach Twoich perfum pomieszanych z szlugami. Może zatęskniłem za Twoim uśmiechem i tymi ustami.- wyszeptał przyciągając mnie do siebie, a chwile potem musnął lekko moje usta.
- Ja nie mogę - szepnęłam
- Codziennie dajesz mi nadzieje. Mówiłaś, że nie wrócisz - wróciłaś. Mówiłaś, że z nami koniec, a ja ci mówię, że to dopiero początek - powiedział po czym wypuścił mnie ze swoich objęć i odszedł.
Nie zatrzymywałam go. Usiadłam na schodach i wsłuchiwałam się w bicie własnego serca. Po policzku powoli spływały łzy, a bezradność nie dawała im przestać. Po raz kolejny poczułam jak wali mi się życie. Owszem z jednej strony kochałam Dawida, ale z drugiej strony był Marcin. To było pewne ten medal miał dwie strony, lecz którą ja miałam wybrać ? Wtedy poczułam na Sobie czyjś wzrok. Obok mnie usiadła znajoma mi osoba. Spojrzałam na nią,  a później opuściłam głowę w dół. Chłopak siedział obok mnie milcząc, po czym wyciągnął paczkę szlug z kieszeni i podał mi jednego z nich. Odpaliłam go i zaciągnęłam się dopuszczając dym do płuc. 
- Odpuść ich Sobie obojgu - usłyszałam Mateusza, który powoli odchodził.
Ja również wróciłam do domu. Złapałam za telefon sprawdzając godzinę była siódma. Za godzinę zaczynała się pierwsza lekcja, lecz postanowiłam, że i tego dnia nie pójdę do szkoły. Wzięłam długą kąpiel ubrałam ulubiony dres i usiadłam z kubkiem gorącego kakao na parapecie w sypialni. Spoglądałam przez okno na ludzi, którzy spieszyli się do szkoły czy pracy. Moją uwagę przykuła pewna para. Widać było, że się kłócili, w oczach dziewczyny widziałam zmieszanie, natomiast chłopak miał w oczach łzy. Uchyliłam lekko okno, gdyż na dworze było dość ciepło. Wtedy usłyszałam czyjś krzyk : 
- Wybieraj albo ja albo on. 
Spojrzałam na dziewczynę - przykucnęła. Dobrze wiedziałam w jakiej sytuacji się znalazła. Dobrze znałam ten ból i lęk przed tym, że po wyborze możne stracić jednego z nich. 
- Mateusz ma racje - powiedziałam sama do siebie schodząc z parapetu, i zmierzając w kierunku garderoby. Założyłam na siebie siwą bluzę, ciemne rurki i czarne conversy. Po drodze złapałam jeszcze tylko za telefon i wyszłam. Nie miałam pojęcia do kąt zmierzam. Szłam przed siebie. Po pewnym czasie usiadłam na jakiejś ławce w nieznanej mi dzielnicy.
- Nie powinnaś być tu sama - usłyszałam z tyłu męski głos.
- Teraz już nie jestem, czego bardzo żałuje. Mógłbyś mnie zostawić ? - zapytałam odwracając się w stronę mężczyzny, lecz jego już za mną nie było. 
- Dziwne - pomyślałam wyciągając z kieszeni telefon, który właśnie powiadomił mnie, że dostałam sms-a.
" Emilia tu Radek uświadom Marcina, że chciałbym w końcu siano za kokę. 
Pozdrawiam jego ulubiony diler. " 

Ta wiadomość zdecydowanie wybiła mnie z równowagi. Nie wiedziałam co tak na prawdę mam już o tym wszystkim myśleć.



mówiłam że się nie poddam, 
ale prawda jest taka , że już dawno bym się poddała
gdyby nie Ania <3 
dziękuje Ci :*

środa, 27 lipca 2011

Rozdział XXVI

Rozdział XXVI

Tamtego wieczoru zasnęłam w objęciach młodego. Byłam mu za to bardzo wdzięczna, gdyż był przy mnie gdy tego potrzebowałam.
- Wstawaj śpiochu - obudził mnie jego głos.
- No dobra już, dobra. - wyszeptałam schodząc z łóżka.
- Idź się ubieraj i idziemy do szkoły - powiedział pakując moje książki.
Po paru minutach byłam już gotowa. Zabrałam tylko śniadanie, które przygotował mi Mateusz i wyszliśmy. Wychodząc z budynku zauważyłam Marcina, który stał z jakimiś chłopakami zaciągając się szlugiem.
- Przecież ty nie palisz - podeszłam do niego wyrywając mu papierosa.
- Mała wyluzuj - usłyszałam nieznajomy mi głos.
- Jakiś problem ? - zapytałam kierując wzrok na chłopaka.
- Może ty mi powiesz. - odpowiedział równie chamsko.
Popatrzyłam mu się prosto w oczy po czym naplułam mu na koszulkę. Tak tego zachowania żaden ze stojących osób się nie spodziewał, lecz wszyscy dobrze wiedzieli, że moje kłopoty dopiero się zaczęły. Nie zamierzałam uciekać dobrze znałam te klimaty, tych ludzi.
- Przeginasz. Myślałem, że chociaż trochę się zmieniłaś - powiedział wyciągając rękę po chusteczkę, którą właśnie wyciągałam z torby.
- A ja myślałam, że nie wciągniesz w to Marcina.
- Chodźmy do szkoły - usłyszałam głos młodego, który przerwał nam rozmowę.
Po tych słowach wszyscy w milczeniu ruszyliśmy w kierunku szkoły, lecz po chwili zdecydowaliśmy, że wrócimy na osiedle.
- Za 10 minut na dole - odezwał się Marcin, po czym każdy rozszedł się w swoją stronę.
Po 15 minutach, jak zawsze spóźniona zeszłam na dół gdzie czekała na mnie już cała ekipa.
- Dłużej się nie dało ? - zapytał znajomy mi chłopak.
- Ty też masz jakiś problem ? - zapytałam z uśmiechem na twarzy podchodząc bliżej.
- Dobra księżniczko już spokój, ja nie chce dostać śliną. - zaśmiał się.
- Konrad - krzyknęłam rzucając mu się na szyje.
- Ona na każdego z was tak skakała. ?  - zapytał śmiejąc się, przy czym przytulał mnie co raz mocniej.
Tak niezmiernie tęskniłam za tymi ludźmi.
- No to ekipa w komplecie - powiedział młody, po czym usiedliśmy na ławce.
Siedzieliśmy wszyscy do momentu, w którym przed oczami nie pojawił się Dawid.
- Powinnaś z nim pogadać - powiedział Marcin, a chwile potem wszyscy odeszli.
Patrzyłam się na szatyna, który zmierzał w moją stronę. Słyszałam jego każdy krok, a po chwili poczułam jego bicie serca i oddech. Wtuliłam się w jego ramiona jak małe dziecko szukające schronienia. W tym momencie byłam w stanie wybaczyć mu wszystko. Każdą nie przespaną noc, ból i lęk.
- Ja Cię nie zdradziłem. To był tylko głupi pocałunek to ona... - mówił szeptem patrząc mi się prosto w oczy.
- Wiem - przerwałam, po czym lekko musnęłam jego usta.
W oddali usłyszałam okrzyki, lecz nie zważałam na nie chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie, lecz zastanawiał mnie jeden fakt dlaczego to akurat Marcin kazał mi porozmawiać z Dawidem.
- Przepraszam - usłyszałam czuły i troskliwy szept szatyna.
- Wybaczam - powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha.







Moi Drodzy w zmobilizowaniu sił pomogły mi dwie osoby, 
którym bardzo dziękuję.
Ania <3
Klaudia<3 
 Nie poddam się już, nie mam mowy.
ołł noł <3

wtorek, 26 lipca 2011

Rodział XXV

Rozdział XXV.


Był poniedziałek Mateusz tak jak obiecał przyszedł po mnie rano.
- Idziemy ? - zapytał, gdy otworzyłam drzwi.
- Tak pewnie - powiedziałam łapiąc za torbę zmierzając przy tym w kierunku wyjścia.
Podczas drogi do szkoły spotkaliśmy Marcina, który przez cały ten czas biegł za nami, no ale byliśmy tak zajęci sobą, że nie usłyszeliśmy jego krzyków. Gdy weszliśmy do szkoły rozeszliśmy się do swoich klas. Marcin w inną stronę, my w inną.
- Kochasz go ? - zapytał młody, kiedy Marcin odszedł.
- On jest przyjacielem, tak jak ty - powiedziałam przyspieszając kroku, lecz momentalnie zwolniłam. To co zobaczyłam bardzo mnie zabolało. Od tyłu poczułam zimne dłonie Mateusza, który prosił bym odeszła, bym na to nie patrzyła, lecz ja nie mogłam. Podeszłam w kierunku całującej się pary.
- To koniec z nami - wyszeptałam przez łzy w kierunku Dawida i odeszłam.Widziałam zakłopotanie w jego oczach, lecz nic nie zrobił by mnie zatrzymać.
- Będzie dobrze - powiedział Mateusz przytulając mnie z całych sił. Wtedy zadzwonił dzwonek informując nas o tym, że właśnie zaczyna się lekcja. Oboje podeszliśmy pod salę, a następnie usiedliśmy w ostatniej ławce koło okna.
- Emila nic Ci nie jest ? - zapytał mnie nauczyciel.
- Wszystko w porządku. Trochę boli mnie głowa, ale zaraz przejdzie. - poinformowałam nauczyciela spoglądając w kierunku Dawida, który w tym momencie siedział ze spuszczoną głową. Gdzieś w połowie lekcji dostałam złożoną karteczką, na której było napisane moje imię. Rozejrzałam się po klasie, następnie spojrzałam na Mateusza, który spoglądał na mnie pytająco.
- Od kogo ? - szepnął.
- Nie wiem - odpowiedziałam otwierając kartkę.
" Ja nie wiem dlaczego to zrobiłem. Emilia proszę wybacz mi. Ona nic nie znaczy. Dawid " - przeczytałam w myśli po czym podałam kartkę młodemu. Ten momentalnie wziął do ręki długopis i napisał coś po drugiej stronie kartki.
- Przepraszam mogę podać coś koledze ? - zapytał nauczyciela, a ten zgodził się ponownie wracając co swojej czynności czyli pisania na tablicy.
- Co mu napisałeś ? - zapytałam, gdy młody wrócił do ławki.
- Napisałem mu, żeby się od Ciebie odwalił. - powiedział łapiąc mnie za rękę.
W szkole nie miałam ochoty z nikim gadać, całe przerwy przesiadywałam w objęciach Mateusza, które w tym momencie były dla mnie schronieniem.  Po paru godzinach byliśmy już w drodze do domu.
- Przyjdę jutro po Ciebie - oznajmił mi Mateusz, gdy staliśmy już przed mieszkaniem.
- Dobrze. - odpowiedziałam całując do w policzek na pożegnanie.
Wchodząc do mieszkania poczułam zapach perfum Dawida. Weszłam do salonu, gdzie siedział szatyn zaciągając się szlugiem.
- Możemy pogadać ?- zapytał zaciągając się papierosem.
- Co ty tutaj robisz ? Wynoś się - zaczęłam krzyczeć. Wtedy do mieszkania wpadł Mateusz. Zaczął szarpać Dawida po czym wyrzucił go za drzwi.
- Mała nie płacz - prosił mnie, lecz ja nie mogłam przestać. 
Myśli nie dawały mi spokoju. Wszystko było takie sztuczne i nie możliwe, a jednak miało miejsce.




Moi Drodzy zawieszam., ! 
nie dlatego, że są wakacje. 
Tak na prawdę mam je gdzieś.
Zawieszam, gdyż moje opowiadania są z rozdziału 
na rozdział coraz gorsze.
nie umiem już odnaleźć w nich prawdziwej Siebie.
trzymajcie się  :
jestesmojadefinicjaszczescia :*

poniedziałek, 25 lipca 2011

Rozdział XXIV

Rozdział XXIV

Następnego dnia rano obudził mnie głos Dawida, informujący o śniadaniu.
- Wszystkiego najlepszego kochanie - powiedział, po czym lekko musnął moje usta.
- Dziękuje - odpowiedziałam, odbierając od niego tacę ze śniadaniem. 
Na talerzu znajdowały się naleśniki z dżemem i pomarańczowy sok.
Po chwili do pokoju weszła babcia z bukietem róż. Oboje zaśpiewali mi sto lat, a wtedy drzwi do ponownie otworzyły się. U progu zobaczyłam znajomą mi parę osób. To byli rodzice. Nie mogłam w to uwierzyć. Momentalnie wyleciałam z łóżka i rzuciłam się im na szyje.
- Wróciliśmy - powiedzieli oboje wręczając mi małe pudełeczko. 
Stałam jak wryta nie dowierzając, że są obok mnie. Patrzyłam na łzy, które spadały po policzku mamy , lecz chwile potem i tata zaczął płakać. 
- No otwórz - powiedział przez łzy wskazując na pudełeczko. 
Gdy otworzyłam pudełko ujrzałam w nim klucze. Te same klucze co 9 lat temu. Wspomnienia wróciły.
- Czy...? - zapytałam.
- Tak kupiliśmy to mieszkanie dla Ciebie. Jest odremontowane. Możesz się tam wprowadzić.- powiedziała mama.
Popatrzałam się na szatyna, a ten podszedł do mnie splatając nasze dłonie.
- Kiedy ? - ponownie zapytałam.
- Masz już spakowane ubrania - powiedział Dawid. 
- Ty wiedziałeś ? 
- To on sprowadził tu rodziców.-usłyszałam głos babci.
- Dziękuje - powiedziałam całując go w policzek.
- Chodźmy. Zabierzcie walizki i pojedziemy zobaczyć mieszkanie. - powiedział tata.
- Poczekajcie na mnie tylko się ubiorę. - krzyknęłam lecąc do garderoby. 
Po paru minutach siedziałam już w aucie, które było zapakowane bo same brzegi. Gdy weszliśmy do mieszkania zamurowało mnie. Przedpokój był koloru beżowego znajdowało się w nim duże lustro i szafka na buty. Następnie weszłam do kuchni,salonu, łazienki, garderoby i sypialni. Nic nic nie wyglądało tu tak samo.
- Podoba Ci się kochanie ? - zapytał Dawid.
- Tak - szepnęłam z niedowierzaniem. 
Po paru godzinach wyszli rodzice, a razem z nimi Dawid. Sama też postanowiłam, że wyjdę odwiedzę starych znajomych. Wychodząc z bloku spotkałam Marcina. Przyspieszyłam kroku, lecz po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę.
- Zostaw - krzyknęłam po czym dodałam.
- Idź Sobie do Malwiny w końcu to ona teraz jest ważniejsza. Ta bransoletka była najważniejszym prezentem w moim życiu, a ty tak po prostu dałeś ją innej. 
- Ale ja...
Przerwałam mu uwalniając się z uścisku. Zaczęłam biec z całych sił. Wbiegłam w tłum ludzi, którzy znajdowali się w centrum.Między nimi czułam się bezpieczna nie wiedząc czemu. Po paru minutach tłum rozszedł się, a ja znowu zostałam sama. 
- Czas wrócić do domu - pomyślałam zmierzając w kierunku osiedla.
- Emi - usłyszałam znajomy głos ,gdy chciałam wejść mieszkania.Odwróciłam się i zobaczyłam Mateusza.
( Mateusz to mój dawny kumpel,gdy wyprowadziliśmy się straciłam z nim kontakt. )
- Młody - krzyknęłam rzucając mu się na szyje. Po pewnym czasie usiedliśmy na schodach przed blokiem i zaczęliśmy rozmawiać.
- Jak by coś to wpadnij. - uśmiechnął się kusząco, a potem pocałował mnie w policzek.
- No daleko nie mam - zaśmiałam się wskazując na drzwi, które znajdowały się na przeciwko moich, i weszłam do mieszkania. Usiadałam przy biurku i zaczęłam odrabiać lekcje, lecz czynność tą przerwał mi dźwięk dzwonka do drzwi. Otwierając je ujrzałam Mateusza.Stał z wielkim misiem i różą.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedział.
- Dziękuje - odpowiedziałam próbując go przytulić, lecz wielkość misia nie pozwalała mi na to.
Cicho zachichotaliśmy oboje po czym weszliśmy do mieszkania. Usiedliśmy w kuchni i przy kubku herbaty odrobiliśmy moje lekcje. 
- Dziękuje za wszystko - powiedziałam odprowadzając go w kierunku drzwi.
- Przyjdę jutro po Ciebie mała - uśmiechnął się i zaczął powoli naciskać klamkę.
- Ale ty przecież nie chodzisz do nas do szkoły. 
- Ty chyba słuchać i czytać nie umiesz. Chodzimy razem co klasy. - zaśmiał się. 
- Ta ? Yyy no wiesz...takie ciacha mamy w klasie, że odlatuje w czasie lekcji.
- No ja wiem, że mamy, ale numer jeden stoi przed Tobą - po tych słowach oboje zaczęliśmy się śmiać. 
- Idź już ciacho do domu - pospieszyłam go, a ten otworzył drzwi. Pocałował mnie jeszcze w policzek na pożegnanie i wyszedł. 
Zaraz po tym, gdy drzwi od mieszkania zamknęły się za Mateuszem poszłam wziąć długą kąpiel, a następnie położyłam się z nadzieją, że zasnę , lecz nadaremnie. Po paru minutach leżenia usłyszałam dźwięk nadchodzącego sms-a.
" Czekam na ławce przed blokiem proszę przyjdź. " - przeczytałam w myśli.
Momentalnie zerwałam się z łóżka założyłam na siebie ciemne rurki, bluzę i wyszłam. Na ławce zobaczyłam Marcina. Bawił się bransoletką, którą poznałabym wszędzie. Nie było już odwrotu trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy. Usiadłam obok niego milcząc. 
- Nie wiem dlaczego dałem jej tą bransoletkę. Kocham Ciebie i tylko Ciebie. - szeptał patrząc się w ziemie.  Wtedy po moim policzku poleciała łza. Chciał przytulić mnie do Siebie, lecz odepchnęłam go. 
- Przepraszam nie chciałam.- powiedziałam wtulając się w jego ramiona. 






nie wiem czy dobrze zrobiłam pisząc , aż taki długi rozdział.
nie wiem czy dobrze zrobiłam, że Emilia wybaczyła Marcinowi. 
pozostawiam to już waszej ocenie : )
klikamy podoba mi się :**

sobota, 23 lipca 2011

Rozdział XXIII

Rozdział XXIII

Rok później...
" Żegnaj " - to słowo chodziło za mną dość długi czas.
- Otrząśnij się - powiedziałam pewnego wrześniowego wieczoru. Było dość ponuro, a o okna obijały się liście właśnie spadające z gałęzi drzew.
- Mogę ? - zapytał Dawid uchylając drzwi.
- Tak pewnie - odpowiedziałam próbując wymusić uśmiech.
- Ubieraj się i idziemy do kina - powiedział po czym musnął lekko moje usta na przywitanie.
- Mmm...
- Nie marudź tylko szoruj do garderoby.
Po 10 minutach stałam już przed nim ubrana w czarne rurki, kolorowy top i niebieskie conversy.
- Idziemy - powiedziałam w jego kierunku łapiąc za torbę.
Wyszliśmy z domu zmierzając w kierunku kina. Podczas drogi dużo rozmawialiśmy o tym wszystkim co wydarzyło się ostatnimi czasy i co już nigdy się nie wydarzy. W pewnym momencie Dawid stanął przede mną zagradzając mi drogę. Spojrzał mi prosto w oczy...
- Kocham cię - szepnął , a chwilę potem nasze usta połączyły się. Po tych słowach dobrze wiedziałam, że jestem bezpieczna. Po tym pocałunku wiedziałam, że mam na kogo liczyć. Wchodząc do centrum handlowego moją uwagę przykuła pewna postać, a raczej dwie. To był Marcin całował się z jakąś dziewczyną, która miała na ręce tą samą bransoletkę co ja jeszcze rok temu.
- Chodźmy stąd - powiedziałam w kierunku Dawida, a ten momentalnie złapał mnie za rękę i wyszliśmy.
- Kochanie ej... - powiedział kierując mój wzrok na siebie.
- Kocham Cię. Ty mnie nie zostawisz prawda ? - zapytałam wtulając się w jego tors.
- Nigdy za bardzo Cię kocham. - odpowiedział całując mnie w czoło.
W tym momencie z CH wyszedł Marcin z dziewczyną. Przyjrzałam się jej uważnie, lecz po chwili żałowałam. 
- Malwina - szepnęłam.
- Co ty gadasz to nie możliwe - powiedział, lecz po chwili dodał :
- A jednak.
(Malwina to moja była przyjaciółka. Była zazdrosna, że poświęcam więcej czasu Marcinowi dlatego przestałyśmy się przyjaźnić.)
Po chwili poczułam jak po moim policzku spływa łza.
- Przecież oni się nienawidzili.
- Czas zmienia wszystko jak widać - podsumował Dawid po czym objął w pasie.
- Nie wyobrażam sobie jutrzejszych urodzin. 
- Ej mała nic, i nikt Ci ich nie zepsuje. Obiecuje - wyszeptał.
- Chodźmy do domu. Nie mam ochoty na kino. - poprosiłam szatyna , a ten bez chwili namysłu zgodził się. Gdy dotarliśmy do domu położyliśmy się na łóżku i oboje zasnęliśmy. 


ten rozdział był zmieniamy miliony razy.
do tej pory nie wiem czy dobrze zrobiłam.
klikamy Podoba mi się <3
pliss <3

czwartek, 21 lipca 2011

Rozdział XXII

Rozdział XXII


Po chwili poczułam jak Dawid puszcza moja rękę.
- Co ty robisz ? - krzyknęłam w jego kierunku.
- Zabije cie sku*wielu - powiedział rzucając się na Marcina.
Natomiast on jednym zamachem ręki uderzył Dawidem o chodnik.
- Dawid... - wyszeptałam podchodząc do niego odpychając przy tym Marcina.
- Kochanie, już dobrze - szepnął Dawid wyszukując mojej dłoni, by wstać.
- Chodźmy do domu - szepnęłam do szatyna ściskając jego rękę, gdy ten ponownie chciał podejść do Marcina.
Dobrze wiedziałam, że Marcin zrobi wszystko by mnie zniszczyć.I znalazł mój słaby punkt - szatyn o niebieskich oczach.
- Chodźmy bo zaczynają wychodzić ze szkoły. - prosiłam Dawida.
- No dobrze. - przytaknął obejmując mnie w pasie.
Szliśmy przez park w milczeniu. Oboje myśleliśmy co będzie dalej, czy Marcin już nigdy nie odpuści ?
- Usiądziemy ?- zapytał wskazując na ławkę . Wtedy w mojej torbie rozległ się dźwięk nadchodzącego sms-a. Spojrzałam w niebieskie oczy Dawida, które w tym momencie wyglądały ponuro.
" Nigdy o Tobie nie zapomnę..." - przeczytałam na głos.
- Obiecuje, że nie dam cie skrzywdzić - wyszeptałam wstając z ławki po czym dodałam :
- Poradzę Sobie z nim sama.
- Nie pozwolę Ci - krzyknął łapiąc mnie za nadgarstek.
- Przyjdę wieczorem. - odpowiedziałam uwalniając się z uścisku,gdy byłam już dość daleko wyciągnęłam telefon z torby i napisałam sms-a do Marcina.
" Stare bloki. Tam gdzie się poznaliśmy. Za 10 minut. " - wystukałam na klawiaturze telefonu.
Po paru minutach byłam już na miejscu. Usiadłam na huśtawce przypominając sobie jak to było 9 lat temu.
Gdzieś w oddali zobaczyłam tą samą małą dziewczynkę , która biegała z łopatką i grabkami w rękach. Miała dwa długie czarne warkoczyki i granatową sukienkę w kropki. Pomiędzy blokami siedzieli na ławkach dresiarze. W oknach wychylały się zmartwione matki - tylko nie moja. Nigdy nie miałam jej to za złe w końcu pracowała na to żebym miała wszystko czego pragnęłam, lecz owszem brakowało mi matczynego pocałunku na dobranoc, czy po prostu krótkiej bajki przed snem.
Moje rozmyślania rozwiał czyjś dotyk na plecach. Odwróciłam się i momentalnie odskoczyłam.
- Nie dotykaj mnie.- powiedziałam w kierunku Marcina. Ten natomiast spojrzał na mnie pytająco.
- Chciałam się spotkać owszem, ale nie po to by wrócić tylko to po by...się pożegnać. Ty odchodziłeś tyle razy i za każdym razem wracałeś. Ja odejdę, ale już nie wrócę i jeśli na prawdę chcesz żebym była szczęśliwa to nie zatrzymuj mnie.- wyszeptałam. Dość długo stałam jeszcze wpatrując się w jego czekoladowe oczy.
- Żegnaj - szepnęłam wciskając mu do ręki bransoletkę, którą dostałam od niego 9 lat temu i odeszłam...

wtorek, 19 lipca 2011

Rodział XXI

Rozdział XXI

Miesiąc później...
- To już dzisiaj - pomyślałam ubierając się w biało - czarną sukienkę.
- Emila pospiesz się bo się spóźnisz - usłyszałam z dołu głos babci.
Wyszłam szybko z garderoby zabierając po drodze torbę.
- To mój pierwszy rok w szkole bez Marcina. - szepnęłam w kierunku babci zasiadając za stołem, a chwilę później poczułam łzę spadającą po moim policzku.
- Nie płacz. - powiedziała podając mi chusteczkę. 
Gdy zmierzałam w kierunku przystanku, na którym miał pojawić się szkolny autobus zadzwonił telefon.
- Tak Kochanie ? - odebrałam myśląc, że to Dawid.
- To ja Marcin - usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki.
- Po co dzwonisz ? - zapytałam.
- Wróciłem. - powiedział zakończając połączenie.
Nie miałam siły by iść do szkoły i udawać szczęśliwa, nie miałam siły by kłamać. 
" Ja nie przyjdę " - napisałam sms-a do Dawida po czym wyłączyłam telefon. Usiadłam na najbliższej ławce i z braku sił zaczęłam płakać.Wyciągnęłam z torebki paczkę szlug i odpaliłam jednego z nich.
- On mnie zniszczył, już bardziej się nie da - powiedziałam sama do siebie zaciągając się papierosem.
- Kazałaś przestać Marcinowi palić a ty co ? - usłyszałam z tyłu czyjś głos.
- Nie mam siły - odpowiedziałam wyrzucając szluga.
- A jednak masz - ponownie usłyszałam głos mężczyzny.
- To ja już pójdę - powiedziałam odwracając się z stronę Adriana. Szłam w stronę szkoły z nadzieją, że zdążę.Wewnątrz budynku zwanego szkoła wbiegłam na pierwsze piętro sprawdzając przy której sali widnieje moje nazwisko.
- Sala 20. Chodźmy bo się spóźnimy - usłyszałam głos Dawida, a później poczułam jak nasze ręce splatają się. Wbiegliśmy oboje na drugie piętro.
- Nie weszli - odetchnęłam z ulgą.
- Ale już wchodzimy spóźnialscy - usłyszeliśmy głos naszego nowego wychowawcy.
W klasie nauczyciel rozdział nam plan lekcyjny i ruszyliśmy na akademie. W czasie apelu poznałam wielu niesamowitych ludzi. W śród nich zdecydowanie wyróżniała się Weronika z Kają oraz Mikołajem. Podczas trwania akademii mój telefon ponownie zadzwonił a na wyświetlaczu po raz kolejny widniał ten sam numer.  Spojrzałam na Dawida dobrze wiedział o co mi chodzi. Poszedł wyciągnął mi z ręki telefon i odebrał.
- Odwal się od niej - walnął z grubej po czym zakończył połączenie podając mi telefon. 
Cała sala w tym momencie była skierowana w jego kierunku , natomiast on po prostu wyszedł. 
- No już...już kontynuujmy - usłyszałam głos jednej z nauczycielek.
- Idę za nim. - poinformowałam nowych znajomych, w chwilę później i ja zniknęłam za drzwiami od sali gimnastycznej. Dawid kucał zakrywając twarz swoimi rękoma.
- Co jest ? - zapytałam siadając obok niego.
- Czy on nam już nigdy nie da spokoju ?- zapytał.
Nie umiałam odpowiedzieć mu na to pytanie, lecz gdy zobaczyłam jak łza spływa po jego policzku dopiero dostrzegłam jak bardzo go to boli. 
- Kocham Cię - szepnęłam, po czym złapałam go za rękę i wyszliśmy przed budynek szkoły.
- Marcin.... - powiedziałam w kierunku Dawida, gdy w oddali zobaczyłam znajomą mi postać.


niedziela, 17 lipca 2011

Rozdział XX

Rozdział XX

Przez ostatni tydzień Marcin nie odezwał się do mnie ani razu. Chodził po domu w bluzach z długim rękawem, które  zakrywały jego ręce. Choć miał mi za złe, że się wtrącam nie chciał żebym cierpiała na widok poranionych rąk przez żyletki czy też strzykawki przez, które wstrzykiwał narkotyki.
- Mogę ? - usłyszałam męski głos za drzwi pokoju.
- Tak -  odpowiedziałam ze zdziwieniem.
- Ja tak nie umiem. Nie wytrzymam dłużej. - szeptał podchodząc co raz bliżej mojej osoby. 
- Przestać ćpać...- walnęłam z grubej, po czym dodałam :
- Przestań siebie niszczyć. - po tych słowach poczułam spadającą łzę na moim policzku, która chwile później znalazła się na czarnej piżamie.
- Ja nie potrafię przestać.- odpowiedział klękając przed łóżkiem.
Złapałam go za rękę, na której sam widok do oczy cisnęły mi się łzy. 
- Już nigdy więcej - szepnęłam splatając nasze dłonie.
Ten natomiast nic nie odpowiedział tylko przytulił mnie do siebie.
- Emilia ja tak na prawdę przyszedłem się pożegnać- ponownie usłyszałam jego głos po dość długiej ciszy.
- Jak to pożegnać ? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Jadę do mamy do Anglii.
- Na długo ? 
- Na rok, na dwa. Nie wiem. - mówił obojętnie.
- Znowu mnie zostawiasz ?
- Wrócę - szepnął mi do ucha a następnie lekko musnął moje usta na pożegnanie.
- Nie odchodź proszę - krzyczałam zalana łzami.  Natomiast on nic sobie z tego nie robił i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Jego walizka kolejny raz obijała się o schody, a moje serce po raz kolejny zostało zranione przez najważniejszą osobę w moim życiu.
- Dlaczego bliskie nam osoby muszą nas tak ranić ? - pomyślałam, a chwile potem usłyszałam nadjeżdżające auto. Podeszłam do okna to była żółta taksówka do, której niedługo potem wsiadł Marcin. 
- Nie pozwolę mu odejść. - szepnęłam sama do siebie łapiąc za telefon. 
- Proszę odbierz - modliłam się do Boga, lecz nadaremnie. 
- Przepraszamy, ale wzywany abonent jest poza zasięgiem sieci.Proszę zadzwonić później - usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki.
- Dwa lata -  powiedziałam sama do siebie, gdy zobaczyłam jakaś godzinę później samolot, który leciał gdzieś wśród chmur.
Nie mogłam zrozumieć, dlaczego? Dlaczego on mi to zrobił? Słowa, że wyjeżdża poleciały tak szybko, z taką prędkością, a chwilę potem jakby świat zwolnił, wszystko zwolniło, nic nie miało sensu, bez niego, opuścił mnie, opuścił na dwa lata, tak jakby jakaś wielka cząstka mnie umarła. Usiadłam na łóżku okrywając się kołdrą choć na dworze było jakieś + 30 stopni to czułam, że moje serce zamarza , czułam jak by pękało z zimna , jak by pękało na pół.
- Czy to już koniec ? - zaczęłam się zastanawiać, lecz pełna zmęczenia nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.



Tak więc no... to już 20 rozdział <3
jeszcze raz dziękuje wszystkim za wszystko haha : )
a w szczególności chciałabym podziękować Klaudii bez której 
ten blog by nie powstał. 
To ty mi zawsze pomagasz i jesteś przy mnie gdy tego potrzebuje ! 
Dziękuje Ci moja żelkoooo ,<3333



One Lovely Blog Awards.

Zostałam nominowana One Lovely Blog Awards, przez kochamciedwaczterynadobe <3
której chciałabym bardzo podziękować. : *



7 rzeczy o mnie: 
- Uwielbiam późno chodzić spać.
- Jestem uzależniona od żelek z biedronki.
- Nie pale , nie pije ale mam inne nałogi On <3
-  Mam wielu przyjaciół dzięki którym oddycham.
- Słucham Pezeta , Eldo , Piha , Grubsona i wielu innych.
- Nocami siadam na parapecie i patrzę się godzinami w księżyc.
- Wiele osób uważa mnie za kosmitę, a w szczególności ta jedna - Klauduśka <3


-


16 blogów, które nominuję: 





Reguły przyznawania nagrody: 

-Podziękowania i link blogera, który przyznał wam tę nagrodę.  
Skopiuj i wklej logo na swoim blogu-Napisz o sobie 7 rzeczy
-Nominuj 16 innych cudownych blogerów(nie można nominować
blogera, który wam przyznał nagrodę)
- Napisz im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji :)

piątek, 15 lipca 2011

Rozdział XIX

Rozdział XIX

Tą noc spędziłam w parku myśląc nad tym wszystkim co dzieje się ostatnimi czasy.
- Marcin i szlugi, czysta , pocięte ręce ?  Nie to mi to niego nie pasuje - pomyślałam zmierzając w kierunku domu. Gdy byłam już przed nim nie miałam wcale ochoty do niego wchodzić usiadłam więc na schodach przed domem.
- Możemy pogadać ? - usłyszałam głos Marcina po tym jak drzwi od kremowego budynku otworzyły się.
- Tak. - odpowiedziałam kierując wzrokiem w ziemie.
- To jest silniejsze ode mnie - wyszeptał siadając obok.
- To jest silniejsze od Ciebie ? - zapytałam wyciągając z kieszeni bluzy paczkę fajek.
- Zostaw - niemalże na mnie krzyknął.
- Ty widzisz ? Widzisz co to z Tobą robi ? Wybieraj albo ja albo to.Inaczej odejdę - powiedziałam wyciągając przed siebie truciznę w małej paczce.
- Nie możesz. - pokiwał głową.
- No to patrz - wstałam, rzuciłam w niego paczką i weszłam do domu. Tam czekał na mnie Dawid.
- Kochanie - krzyknął przytulając mnie do siebie. Wtedy do moich oczy napłynęły łzy,a chwilę potem przez otwarte okno poczułam zapach szlug.
Wybiegłam przed dom i wyrwałam mu z ust fajkę.
- Nie pozwolę Ci na to ! Rozumiesz ? Nie pozwolę ! - krzyczałam patrząc się prosto w jego czekoladowe oczy.Po czym przytuliłam go do siebie.Po pewnym czasie i jego ręce objęły moje ciało.
- Wybieram ciebie - szepnął mi do ucha trafiając paczką ku koszu na śmieci.
- To był trafiony wybór - cicho zachichotałam, gdy szlugi wpadły w sam środek kosza. W pewnym momencie przed nami pojawiła się nieznajoma mi postać.
- Mam dla Ciecie towar - powiedział w kierunku Marcina. Spojrzałam na niego pytająco. Natomiast on nic nie odpowiedział. Wstał podał pieniądze mężczyźnie, a ten wsunął mu do kieszeni biały (mały) woreczek.
- Nie wiem czy Ci to już mówiłam, ale Cię nienawidzę. Ty nie widzisz, że niszcząc siebie niszczysz mnie ? Nie widzisz, że mi na Tobie zależy debilu - cicho szeptałam, a następnie minęłam go i szłam przed siebie. Przechodząc przed park spotkałam Adriana idącego z dziećmi i żoną. Ten widząc mnie całą zapłakaną stanął i chciał porozmawiać, lecz ja nie miałam zbytnio ochoty chciałam być sama.
- Ei co się stało ? - zapytał łapiąc mnie za rękę.
- On zaczyna ćpać, palić. W ogóle mnie nie słucha. Czy choroba może...? - przerwałam dławiąc się łzami.
- Cicho tylko nie płacz. To jest mało prawdopodobne że choroba powróci.
- Ja już pójdę - wykrztusiłam przed łzy powoli zmierzając ku wolnej ławce. Łzy spadały jedna za drugą cicho obijając się o ziemie. Natomiast wspomnienia zabijały wszystko co pozostało w moim sercu. Nadzieje , wiarę i miłość zostawiając po sobie ogromne rany.
- Mogę ? - usłyszałam głos Dawida.
- Przytul mnie. Proszę - szepnęłam. On bez słowa podszedł i przytulił mnie do siebie okrywając przy tym bluzą.
- Chcesz być chora ? -zapytał.
- Choćbym chciała to i tak byś mi na to nie pozwolił - odpowiedziałam zaciągając się zapachem jego perfum.


już nie długo 20 rozdział <3
jestem z wami tak długi czas : *
bardzo chciałabym wam podziękować za wszystkie komentarze 
i za to, że w ogóle czytacie te moje wypocinki : )

czwartek, 14 lipca 2011

Rozdział XVIII

Rozdział XVIII


Byłam pewna, że tego dnia coś się wydarzy. I w sumie miałam racje. Jakieś trzy godziny później do domu zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ja pójdę otworzyć - powiedziałam w kierunku Dawida schodząc z łóżka.
Przed drzwiami ujrzałam dwóch policjantów trzymających Marcina.
- Dzień dobry Sierżant Tadeusz Marowski - zaczął się przedstawiać.
- Dzień Dobry - odpowiedziałam, a chwile potem dodałam :
- Coś się stało ?
- Twój brat bił się z niejakim Konradem. W związku z tym zainterweniowaliśmy i przywieźliśmy go tutaj.
- Dobrze dziękuje Panom bardzo. Do widzenia - powiedziałam łapiąc Marcina za rękę i zamykając za nami drzwi.
- O co ci chodzi co ? - zapytałam.
- Nie rozumiesz, że Cię kocham ?
- Ale Marcin...- w tym momencie do salonu wszedł Dawid.
- Ty jesteś moim małym braciszkiem. - powiedziałam przytulając go do siebie.
- Nie radzimy sobie - wyszeptał mi do ucha.
Po tych słowach myśli w mojej głowie zaczęły wirować. ' Nie radzimy sobie ' te słowa utkwiły w mojej głowie na długi czas.
- Marcin my idziemy na piknik. Wrócę wieczorem. -  krzyknęłam zamykając za sobą drzwi.
Podczas pikniku z Dawidem bawiłam się świetnie, lecz w mojej głowie był tylko i wyłącznie Marcin.
- Co Cię gryzie ? - zapytał Dawid podając mi tymbarka.
" Spada w dół " - przeczytałam w myśli po czym podałam nakrętkę Dawidowi. Ten natomiast spojrzał na mnie pytająco.
- Boje się właśnie o to. Myślę, że Marcin może zacząć pić, palić , ćpać...Jednym słowem spadnie w dół.
- Myślisz, że jest do tego zdolny ? -zapytał z niedowierzaniem.
- W wieku 14 lat wpadł w takie właśnie towarzystwo i wiem, że to może się powtórzyć.Boje się o niego...- wyszeptałam wtulając się w jego ramiona.
- Nie pozwolimy mu na to kochanie - powiedział całując mnie w policzek.
Spojrzałam na niego z dziwną miną ' My ? ' - pomyślałam.
- Tak My. Nie zostawię Cię . Nie w takiej sytuacji - szepnął mi do ucha.
Około godziny 21 zebraliśmy się do domu. W progu drzwi momentalnie poczułam zapach szlug  i czystej.
- Marcin ! - krzyknęłam spośród dymu.
- Miałaś racje - powiedział Dawid wyrywając mu z dłoni butelkę czystej.
- Marcin coś ty zrobił - kucnęłam i zaczęłam płakać. Wtedy oboje stanęli nade mną.
- Nie płacz - wyszeptał Marcin wyciągając w moją stronę rękę.Chciałam mu już ją podać, gdy zobaczyłam na niej ślady cięcia.
- Ty ? - wykrztusiłam przez łzy. On natomiast spuścił wzrok,a rękę schował do kieszeni od bluzy.
- Nie wierze - krzyknęłam i wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie jak najdalej od niego, od świata , od ludzi. Zatrzymałam się przy fontannie w parku, a moje życie po raz kolejny zaczęło się komplikować.
- To dopiero początek problemów - pomyślałam ocierając spadające łzy.



pojechałam wiem, no ale mam nadzieje, 
że wam się spodoba : )

wtorek, 12 lipca 2011

Rozdział XVII

Rozdział XVII

Następnego dnia rano obudziły mnie dziwnie krzyki, które dobiegały z dworu. Przez otwarte okno zdołałam usłyszeć każde słowo, lecz po chwili żałowałam. W tym samym momencie do domu wszedł Marcin.
- Jak mogłeś ?- zapytałam przez łzy mijając się z nim na schodach.
- O co Ci chodzi ? - odpowiedział.
-  Jak mogłeś się pytam ? Słyszałam całą waszą rozmowę.
- Emi ja przepraszam. - wyszeptał.
- Nienawidzę Cię zejdź mi z oczu - powiedziałam zbiegając ze schodów , a następnie biegnąc w kierunku Dawida, który siedział przed domem.
- Słyszałam.Wszystko słyszałam. - wyszeptałam siadając obok niego.
- A więc już wiesz ?
- Tak.  - odpowiedziałam wtulając się w jego ramiona.
- Na prawdę ? Na prawdę mnie kochasz ? - zapytałam.
- Tak. Tylko, że jak powiedziałaś mi wczoraj że wolisz być z Marcinem nie byłem Ci w stanie tego powiedzieć.
- Marcin o wszystkim wiedział ? - zadawałam jedno pytanie za drugim.
- Wiedział. I chciał to zniszczyć dlatego wyznał Ci miłość pierwszy.
- A ja jemu - powiedziałam smutnym głosem.
- Kochasz go ? - tym razem to on zapytał.
- Powinnam Ci powiedzieć, że kocham go jak brata, ale po tym wszystkim nie umiem mu już zaufać, nie tak jak kiedyś. Chciał zniszczyć to co nas łączyło.
- I mu się udało - wstał i zaczął schodzić ze schodów. Byłam wsłuchana w każdy jego krok a w mojej głowie było tylko jedno pytanie Marcin czy Dawid ?
- Dawid zaczekaj - krzyknęłam w jego kierunku.
- Zaczekaj - wyszeptałam podchodząc bliżej.
- Chcę być z Tobą. Ten sen nie ma już znaczenia. - powiedziałam łącząc nasze usta.
- Kocham cię - szepnął obejmując mnie w pasie.
- Ja Ciebie też - odpowiedziałam, spoglądając w jego niebieskie oczy.
- Co w nich widzisz ? - zapytał
- Siebie - odpowiedziałam po czym dodałam :
- Widzę najszczęśliwszą dziewczynę jaką znam.. A ty co widzisz ?
- Ja widzę kogoś kto do tej pory nie może uwierzyć, że ma obok siebie to szczęście.
Cicho zachichotałam po czym złapałam go za rękę i poprowadziłam w kierunku domu. W drzwiach minęliśmy się z Marcinem. Widziałam, że chciał mi coś powiedzieć, lecz sobie odpuścił.
- Jesteś tego pewna?  - zapytał Dawid gdy usiedliśmy na łóżku.
- Tak jestem. Nie wierze, że on mógł to zrobić...
- Między mną, a Marcinem nigdy nie będzie dobrze. Ciągle będziemy rywalizowali o Ciebie.
- W takim razie czas zakończyć "walkę".
Po tych słowach Dawid spojrzał na mnie pytająco.
- To koniec. Zdałam sobie sprawę, że Marcin był i jest  tylko moim bratem.
- A ja ?
- Ty jesteś moim szczęściem - odpowiedziałam całując do w policzek.
Ten poranek zdecydowanie "ciekawie" się zaczął. Pytanie teraz jak się skończy ?




przepraszam was , ze taki krótki , 
ale ze względu iż jestem nad morzem nie miałam czasu by napisać dłuższy.

czwartek, 7 lipca 2011

Rozdział XVI

Rozdział XVI


- Emilia wstawaj - usłyszałam głos Marcina
- Marcin - powiedziałam rzucając mu się na szyje.
- Ty żyjesz ? - wyszeptałam przez łzę spadającą właśnie po moim policzku.
- To tylko zły sen. Całą noc miałaś gorączkę, a na dodatek cała trzęsłaś się z zimna...już dobrze - powiedział całując mnie w czoło.
- Wiesz to był koszmar - powiedziałam wtulając się w jego tors.
- No na pewno, skoro mnie tam uśmierciłaś - cicho zachichotał wstając z łóżka.
- Proszę Cię nie odchodź. Kocham Cię - wyszeptałam łapiąc go za rękę.
- Masz gorączkę. Nie wiesz co gadasz. - powiedział okrywając mnie kocem.
- Właśnie, że wiem. - uśmiechnęłam się lekko.
- Skoro wiesz...- szepnął, a chwilę potem musnął lekko moje usta.
Tak zdecydowanie ta chwila mogła trwać wiecznie, a zły sen który śnił mi się dzisiejszej nocy nie miał już żadnego znaczenia, gdyż miałam obok siebie wszystko co potrzebowałam - jego.
- Kocham Cię, ale nie jak siostrę - powiedział wbijając smutny wzrok w ścianę.
- No to mamy problem, bo ja Ciebie też kocham....ale nie jak brata. - zaśmiałam się cicho wtulając się w jego ramiona.
- Co Ci się śniło ? - zapytał.
- Śniło mi się, że wyznałeś mi miłość, potem umarłeś, a ja cierpiałam.
- Mówiłaś coś przez sen, ale nie mogłem Cię dobudzić.- wyszeptał podając mi kubek gorącego kakao.
- Dziękuje - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- To ja już pójdę połóż się.
- Nie idź. - poprosiłam splatając nasze dłonie.
- Spróbuj zasnąć- powiedział kładąc się obok mnie.
Zasnęłam spałam jakieś 3 godziny, lecz ból głowy nadal nie ustawał. Otworzyłam oczy z myślą, że ujrzę Marcina lecz jego nie było obok mnie.
- Marcin - powiedziałam donośnym głosem.
- Za tobą kochanie - odpowiedział siadając obok łóżka.
- Myślałam... - w tym momencie do pokoju wszedł Dawid.
- Marcin możesz zostawić nas samych ? - zapytałam.
- Tak pewnie.
- Słyszałem, że jesteś chora - powiedział chcąc pocałować mnie w policzek.
- Tak jestem. - odpowiedziałam odpychając go.
- Dawid ja przepraszam, ale nie możemy być razem. 
- Ale jak to ? - zapytał ze łzą w oku.
- Lubie Cię i to bardzo, ale kocham Marcina. Ten sen...
- Kierujesz swoimi uczuciami na skutek snu ? - zapytał ironicznie.
- On po prostu dał mi dużo do myślenia.- odpowiedziałam.
- Przyjaciele ? - zapytał po chwili namysłu.
- Tak pewnie - przytaknęłam.
- To co chłopaki film ? - uśmiechnęłam się kusząco, gdy Marcin wszedł do pokoju. Ta propozycja okazała się jedną z najlepszych jak do tej pory. Chłopaki nawiązali wspólny kontakt, a ja nie straciłam żadnego z nich.




Ahh....tak mnie jakoś natchnęło. 
Klaudia : * i Werka ; *
ten rozdział dedykuje wam <3
Obie bardzo chciałyście aby Marcin żył, 
no to proszę <3 

środa, 6 lipca 2011

Rozdział XV

Rozdział XV


- Wszyscy odeszli. - szepnęłam siadając na ławeczce.
- Co będzie jak nie dam sobie bez Ciebie rady ? Kocham Cię braciszku. Nie wyobrażam Sobie życia bez Twojej osoby. - zaczęłam mówić spoglądając w ziemię.
- Mogę ? - zapytał jakiś chłopak wskazując ręką na ławeczkę.
- Tak pewnie - odpowiedziałam przesuwając się na jej drugi koniec.
- Marcin był twoim bratem ? - zapytał.
- Tak jakby przyjaźniliśmy się od małego dlatego, tak go nazywałam.
- A dla Ciebie ? 
- Poznałem go w Anglii. W szpitalu...
- Czy ty ? - zapytałam spoglądając mu w oczy.
- Tak też byłem chory na raka ale wygrałem z nim walkę. 
- Marcin nie... - wyszeptałam sięgając po chusteczkę.
- Marcin napisał do Ciebie list. On wiedział, że umrze...Poprosił mnie żebym Ci go podał gdy to się stanie. - powiedział wyciągając z kieszeni czarną kopertę .
- On wiedział ? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak - powiedział wręczając mi list do ręki, a następnie odszedł.
Otworzyłam kopertę, wyciągnęłam z niej list i zaczęłam czytać.
" Kochana Emilko !
Jeśli czytasz ten list to znaczy, że ja już nie żyje. Zaraz po operacji dowiedziałem się, że niestety się nie udało, że mogą nastąpić powikłania, przeżuty do serca.No i się stało.Chce żebyś wiedziała, że zawsze będziesz w moim sercu najważniejszą osobą. I mimo, że mnie nie ma już na tym świecie jestem w Twoim sercu. Gdy tylko będzie Ci mnie brakowało wystarczy, że o mnie pomyślisz a ja będę przy Tobie. Zresztą zostawiam Cię w dobrych rękach.Tak jestem pewny, że Dawid się Tobą zajmie.Gdybyś potrzebowała pomocy możesz również liczyć na Maksa tak to jest ten chłopak co przyniósł Ci kopertę.Poznasz go 1 września bo będzie chodził do tej samej szkoły co ty. 
Kocham Cię pamiętaj o tym ! 
Marcin...

- Mieliśmy za dużo tajemnic przed sobą. Nie wierze, że mi nie powiedziałeś. Ja wiem chciałeś mnie chronić, ale ja...teraz tęsknie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.- mówiłam sama do siebie ocierając każdą następną łzę spadającą po moim policzku. 
- To ja już pójdę - szepnęłam i wstałam powoli zmierzając ku wyjściu z tego jakże okropnego miejsca. Idąc ulicą wszystkie twarze ludzi były zwrócone w moim kierunku. W sumie wcale się im nie dziwiłam wyglądałam strasznie. Taki al'a potwór z rozmazanym makijażem.  Będąc już pod domem Dawida zapukałam do drzwi. 
- Dzień Dobry jest Dawid ? - zapytałam, gdy tylko drzwi otworzyły się i stanęła w nich jego mama.
- Tak pewnie Emilko wchodź. Jest u Siebie w pokoju. - po tych słowach weszłam do domu, a następnie powędrowałam na górę do Dawida. 
- Mogę ? - zapytałam lekko uchylając drzwi.
- Tak pewnie - powiedział podchodząc i przytulając mnie do siebie.
Wtedy też usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałam mu o całej sytuacji z Maksem. Siedział i słuchał mnie uważnie, lecz z niedowierzaniem. 
- No to chyba tyle. - powiedziałam sięgając po kubek ciepłej herbaty, którą właśnie przyniosła mama Dawida.
- Jak się trzymasz Emilko ? - zapytała.
- Jakoś muszę proszę Pani. - odpowiedziałam wtulając się w ramiona, które w tym momencie miały być dla mnie schronieniem przed całym światem.
- Kocham Cię - wyszeptał mi do ucha przytulając mnie przy tym z całych sił, a chwilę potem dodał :
- Połóż się może zaśniesz. Za pewne jesteś padnięta. - tak kocham tą jego nadopiekuńczość. I wbrew pozorom o dużo się nie pomylił. Bo parę minut później zasnęłam w jego objęciach.