Rozdział XXII
Po chwili poczułam jak Dawid puszcza moja rękę.
- Co ty robisz ? - krzyknęłam w jego kierunku.
- Zabije cie sku*wielu - powiedział rzucając się na Marcina.
Natomiast on jednym zamachem ręki uderzył Dawidem o chodnik.
- Dawid... - wyszeptałam podchodząc do niego odpychając przy tym Marcina.
- Kochanie, już dobrze - szepnął Dawid wyszukując mojej dłoni, by wstać.
- Chodźmy do domu - szepnęłam do szatyna ściskając jego rękę, gdy ten ponownie chciał podejść do Marcina.Dobrze wiedziałam, że Marcin zrobi wszystko by mnie zniszczyć.I znalazł mój słaby punkt - szatyn o niebieskich oczach.
- Chodźmy bo zaczynają wychodzić ze szkoły. - prosiłam Dawida.
- No dobrze. - przytaknął obejmując mnie w pasie.
Szliśmy przez park w milczeniu. Oboje myśleliśmy co będzie dalej, czy Marcin już nigdy nie odpuści ?
- Usiądziemy ?- zapytał wskazując na ławkę . Wtedy w mojej torbie rozległ się dźwięk nadchodzącego sms-a. Spojrzałam w niebieskie oczy Dawida, które w tym momencie wyglądały ponuro.
" Nigdy o Tobie nie zapomnę..." - przeczytałam na głos.
- Obiecuje, że nie dam cie skrzywdzić - wyszeptałam wstając z ławki po czym dodałam :
- Poradzę Sobie z nim sama.
- Nie pozwolę Ci - krzyknął łapiąc mnie za nadgarstek.
- Przyjdę wieczorem. - odpowiedziałam uwalniając się z uścisku,gdy byłam już dość daleko wyciągnęłam telefon z torby i napisałam sms-a do Marcina.
" Stare bloki. Tam gdzie się poznaliśmy. Za 10 minut. " - wystukałam na klawiaturze telefonu.
Po paru minutach byłam już na miejscu. Usiadłam na huśtawce przypominając sobie jak to było 9 lat temu.
Gdzieś w oddali zobaczyłam tą samą małą dziewczynkę , która biegała z łopatką i grabkami w rękach. Miała dwa długie czarne warkoczyki i granatową sukienkę w kropki. Pomiędzy blokami siedzieli na ławkach dresiarze. W oknach wychylały się zmartwione matki - tylko nie moja. Nigdy nie miałam jej to za złe w końcu pracowała na to żebym miała wszystko czego pragnęłam, lecz owszem brakowało mi matczynego pocałunku na dobranoc, czy po prostu krótkiej bajki przed snem.
Moje rozmyślania rozwiał czyjś dotyk na plecach. Odwróciłam się i momentalnie odskoczyłam.
- Nie dotykaj mnie.- powiedziałam w kierunku Marcina. Ten natomiast spojrzał na mnie pytająco.
- Chciałam się spotkać owszem, ale nie po to by wrócić tylko to po by...się pożegnać. Ty odchodziłeś tyle razy i za każdym razem wracałeś. Ja odejdę, ale już nie wrócę i jeśli na prawdę chcesz żebym była szczęśliwa to nie zatrzymuj mnie.- wyszeptałam. Dość długo stałam jeszcze wpatrując się w jego czekoladowe oczy.
- Żegnaj - szepnęłam wciskając mu do ręki bransoletkę, którą dostałam od niego 9 lat temu i odeszłam...
GENIALNE !!! ;D
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na następny ;]
świetne :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ; )
OdpowiedzUsuńJejku właśnie skończyłam czytać całość .
OdpowiedzUsuńPrzez połowe płakałam ...
Opowiadanie świetne , z niecierpliwością czekam na kolejne części .
Mam nadzieję , że ona mimo wszystko będzie z Marcinem ;]
W sumie to śledzę na bieżąco, tylko dopiero od niedawna mam bloga, więc nie mam zaległości. Ale ten Marcin to jest... Aż szkoda gadać. Ale zachowanie Dawida godne pochwały!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Świetne ;))
OdpowiedzUsuń